DĄBROWA WCZORAJ

Sprawozdanie.

Na skutek posiadanych informacyj, że w czasie targu w Dąbrowie, członkowie Str.Nar. zamierzają spotęgować akcję bojkotową handlu żydowskiego, w dniu 4 kwietnia rb. w celu nawiązania kontaktu z konfidentami, do Dąbrowy został delegowany przod.sł.śl. Lenkiewicz. W czasie kontaktu z konf. ustalił, że działacze S.N. na dzień 5.IV.br. nie przewidują w Dąbrowie żadnych wystąpień anty żydowskich, za wyjątkiem wystąpienia pikiet ruchomych przed sklepami i straganami żydowskimi, które będą ostrzegać ludność wiejską, aby powstrzymywała się od kupowania u Żydów.

        Dnia 5 kwietnia 1938 r. o godzinie 9 poczęły napływać furmanki do Dąbrowy i do godz.10 zastawiony został rynek bardzo szczelnie. Ludność przybywała bardzo licznie. Pikiet przed sklepami i straganami jeszcze nie było i w mieście panował zupełny spokój, co wskazywało, że pomimo dużego napływu ludności, nie zanosi się na żadne wystąpienia antyżydowskie, tymbardziej, że działacze S.N. nakazywali pikieciarzom, aby wstrzymywali się od jakich kolwiek wystąpień i prowokacji w stosunku do ludności żydowskiej i gdyby nie przypadek, jaki wyniknął z tytułu czynności dwu urzędników kontroli skarbowej, to dzień 5.IV. rb. przeszedł by zupełnie bez echa.

        Dnia 4.IV.br. wieczorem, przybyli do Dąbrowy, dwaj kontrolerzy Brygady Ochrony Skarbowej w Białymstoku: Skrzymowski Józef i Baral Józef-Marian, celem przeprowadzenia wywiadów w kierunku zwalczania przestępstw skarbowych i po przenocowaniu , w dniu 5.IV.br z samego rana obydwaj wyszli do miasta. O godz. 10,30, przechodząc ulicą Małyszowską, obok domu Ezrowiczów, zauważyli, jak Chawa Ezrowicz, wybiegła ze swego mieszkania z pęczkiem surowca tytoniowego /w liściach/, przeto jeden z nich – Baral, pospieszył za Ezrowiczową, którą zatrzymał na podwórku z tytoniem, zaś drugi – Skrzymowski, udał się do mieszkania Ezrowiczów. Zaraz za nim wszedł do mieszkania tą samą drogą Baral prowadząc ze sobą Ezrowiczową. W tym samym czasie, przed drzwi od ulicy do mieszkania Ezrowiczów wszedł dwunastoletni Kalenik Włodzimierz, stały mieszk.wsi Chilimony, gm.Nowy-Dwór, pow.sokólskiego, który na widok urzędników skarbowych rzucił się do ucieczki. Urzędnicy podejrzewając, że posiada on przy sobie surowiec tytoniowy, zagrodzili mu drogę do drzwi. Kalenik widząc to począł rwać się do drzwi, a w tym czasie z pod palta  jego posypały się liście surowca tytoniowego. Wreście gdy Skrzymowski i Baral poczęli przeszukiwać ubranie Kalenika, ten przestraszywszy się czynnością urzędników, rzucił się do okna i po wybiciu ręką szyby, wyskoczył na ulicę, kalecząc sobie szkłem rękę oraz padając przez okno nabił guz na czole, a przez uderzenie policzkiem o ramę okienną, zadrapał naskórek.

         Przesłuchany Kalenik zeznał, że rzucił się do ucieczki przez okno, ponieważ drzwi były zamknięte, a urzędników skarbowych wziął za żydów i był pewny, że chcą go zarznąć na macę /istotnie obaj urzędnicy skarbowi, a zwłaszcza Baral, są wybitnie o semickim wyglądzie/.

         W tym czasie ulicą Małyszowską ciągnęła licznie ludność wiejska na targ, która słysząc krzyk Kalenika „ludkowie ratujcie, żydzi chcą zarżnąć” poczęła oblegać dom Ezrowicza, będąc przekonana, że żydzi istotnie chcieli zarżnąć chłopca, tym bardziej, że wśród ludności wiejskiej utarte jest od dawien dawna przekonanie, że żydzi przed świętami wielkanocnymi żydowskimi, mordują dzieci chrześcijańskie na macę.

         Należy tu jednocześnie podkreślić ogólny nastrój antyżydowski i że ludność chrześcijańska tak wyznania rzym-kat., jak i prawosławnego, zamieszkała w okolicach Dąbrowy ustosunkowana jest bardzo wrogo do ludności żydowskiej i gotowa jest każdą okazję wykorzystać przeciwko żydom. W przeciągu 5 – 10 minut, przed domem Ezrowiczów zebrał się tłum ludzi w liczbie około 200 osób, a między innymi przybyli tam i członkowie Stronnictwa Narodowego. Z pośród tłumu poczęły padać wrogie okrzyki pod adresem żydów: „precz z żydami, bij żydów” itp. W tłumie stał Kalenik Włodzimierz bez czapki, skrwawioną ręką i wymazaną krwią twarzą. Opowiadał, że żydzi chcieli go zarżnąć na macę, wobec czego tłum stawał się liczniejszy i starał się wtargnąć do mieszkania Ezrowiczów z zamiarem dokonanią samosądu na rzekomych sprawcach./żydach/ porżnięcia Kalenika. W tym czasie na rynku, w odległości około 200 m od domu Ezrowiczów znajdowali się st.przod. Sobolewski Wincenty i przod.sł.śl. Lenkiewicz, którzy zauważywszy zbiegowisko niezwłocznie udali się na miejsce. Pod domem Ezrowiczów zastali tłum w liczbie przeszło 200 osób, a w tłumie stał pokrwawiony Kalenik, zapytany przez nich oświadczył, że żydzi chcieli zarżnąć go na macę i wskazał na dom Ezrowiczów, gdzie rzekomo chcieli go zarżnąć. St.przod. Sobolewski i przod.sł.śl. Lenkiewicz poczęli tłum uspakajać i wzywać do rozejścia się i w celu wyjaśnienia zajścia weszli do mieszkania Ezrowiczów, gdzie zastali urzędników skarbowych Skrzymowskiego i Barala oraz Ezrowicz Chawę. Skrzymowski i Baral oświadczyli im o wypadku, lecz w tym czasie do mieszkania począł cisnąć się tłum, który domagał się wydania żydów i dokonania na nich samosądu. Tłum ludzi Skrzymowskiego i Barala uważał za żydów, którzy rzekomo chcieli zarżnąć Kalenika, jednak st.przod. Sobolewski i przod. Lenkiewicz i post. Janusz, który w międzyczasie przybył na miejsce, wyparli tłum z mieszkania. Jednak przed domem Ezrowiczów zbierał się coraz liczniejszy tłum, ponieważ po całym mieście obiegła pogłoska, że żydzi na ulicy Małyszowskiej zarżnęli chrześcijańskiego chłopca na macę.

        W tłumie znajdowali się członkowie S.N. na czele z wiceprezesem obwodu Dąbrowa Wysockim Janem, stałym mieszkańcem wsi Kirejewszczyzna, gm. Dąbrowa oraz Ugolikiem Bronisławem ze wsi Kamiennej-Nowej, Sztukiem Józefem z Kamiennej Starej, Chilmonem Kazimierzem z Małyszówki, Toczko Józefem z Nowej-Wsi, gm. Dąbrowa i innymi. Jan Wysocki począł pierwszy podburzać tłum mówiąc „dosyć już cierpieć upokorzenia od żydów, przyszła pora z nimi się rozprawić, dosyć polskiej krwi wypili”. Będący na miejscu policjanci wszelkimi siłami starali się tłum uspokoić oraz wzywali do rozejścia się, jednak to nie odnosiło żadnego skutku, a z tłumu nadal krzyczano pod adresem żydów „precz z żydami, bić żydów” itp. oraz żądano wezwania lekarza do Kalenika. By uspokoić tłum przod.sł.śl. Lenkiewicz polecił post. Jasuszowi, by z Kalenikiem udał się do lekarza, po ich odejściu z przed domu Ezrowiczów częściowo odstąpił i zmniejszył się i gdyby nie prowokacyjne zachowanie się Wysockiego Jana i Ugolika Bronisława, którzy podburzali pozostał tłum słowami „precz z żydami, bić żydów” itp. to pozostały tłum również by się rozszedł. Przod. Lenkiewicz widząc to zwrócił się do Wysockiego Jana z żądaniem by zaprzestał podburzać tłum i by wezwał swych członków do wycofania się z tłumu i do uspokojenia się, a tym samym i pozostali uczestnicy zbiegowiska rozejdą się. Wysocki jednak wezwania tego nie usłuchał i w dalszym ciągu twierdził wobec tłumu, że obecnie nastała chwila rozprawy z żydami. W pewnym momencie Wysocki odwołał z tłumu Chilimona Kazimierza i Toczkę Józefa po chwili rozmowy z nimi – Chulimon i Toczko szybko oddalili się w kierunku rynku. Po 3 – 5 minutach po odejściu Chilimona i Toczki, w rynku dało się słyszeć krzyki tłumu oraz widać było jak tłum począł rzucać towary w górę. Zebrani przed domem Ezrowiczów na czele z Wysockim, Sztukiem i innymi z krzykiem hura – pobiegli w rynek i zlawszy się z całą masą tłumu poczęli demolować stragany i niszczyć towary. Po zdemolowaniu straganów, tłum podzielił się na grupy i idąc ulicami kijami i kamieniami tłukł w oknach szyby. Tu należy nadmienić, że targ jako przed świąteczny był bardzo duży, bowiem przybyło około 2500 osób z okolicznych wsi a nawet z innych powiatów.

        Dochodzeniem ustalono, że w czasie ekscesów zdemolowano 9 straganów i zniszczono i rozkradziono towary, w 141 domach wybito 2887 szyb, wyłamano 292 ramy okienne i 52 okiennice oraz zniszczono różne przedmioty urządzenia domowego. Ogólne straty wynoszą około 16000 zł.

       Prócz tego pobito lekko 4 osoby i jedną ciężko – Kurlandzką Szejnę-Dwejrę, lat 73, złamano obojczyk. Kurlandzka w dniu 18 kwietnia br. zmarła. Przesłuchany w tej sprawie lekarz dr. Rubinsztejn Józef zam. w Dąbrowie stwierdził, że Kurlandzka od kilku lat ciężko chorowała na zwyrodnienie mięśnia sercowego i złamanie obojczyka nie było bezpośrednią przyczyną zgonu, a jedynie tylko wypadek ten przyspieszył zejście śmiertelne.

      W wyniku dochodzenia zatrzymano 52 osoby z czego władze sądowe osadziły w więzieniu 13 osób, pod dozór policji oddano 16 osób, a pozostali, po przesłuchaniu zostali zwolnieni.

                                                                                  /-/Bieługa Jan przod.sł.sl.

                                                                                 /-/Lenkiewicz Edward przod sł.śl.

 

                                              Za zgodność: Komendant Powiatowy P.P.

                                                                    Fr. Obajdowski Komisarz [podpis nieczytelny]

Źródło: Archiwum Państwowe w Białymstoku (p. Tadeusz Ciszkowski)


2020-10-04 16:30:27
Copyright © 2019 projekt i oprogramowanie choruzy.pl

Strona wykorzystuje COOKIES w celach statystycznych, bezpieczeństwa oraz prawidłowego działania serwisu.
Jeśli nie wyrażasz na to zgody, wyłącz obsługę cookies w ustawieniach Twojej przeglądarki.

Więcej informacji Zgadzam się