DĄBROWA DZIŚ
"Świat odchodzących miasteczek zamieniła w pasję życia"
2023 r.
Świat odchodzących
miasteczek zamieniła w pasję życia
Bez reszty poświęciła się
odkrywaniu śladów dawnych mieszkańców Dąbrowy Białostockiej. Przyniosło jej to nie tylko satysfakcję. Poznała przyjaciół na wszystkich kontynentach
i odkryła rodzinny sekret, a sama miejscowość nosi niejeden ślad jej działalności. O tym wszystkim,
a także o przeszkodach, jakie napotykała, opowiedziała nam Dorota Budzińska
- Pamiętam swoje poruszenie, gdy zobaczyłam po raz pierwszy „Skrzypka na dachu”. Oczarował
mnie ten odchodzący świat małych miasteczek, choć czasem nie najładniejszych, zaniedbanych. Płakałam
i śmiałam się przy tym filmie. A przecież właśnie taka, zamieszkana przez tę barwną społeczność
żydowską, była kiedyś nasza Dąbrowa – zaczyna opowieść o swojej wielkiej pasji Dorota Budzińska,
nauczycielka języka polskiego w Liceum Ogólnokształcącym w Dąbrowie Białostockiej, od lat
przywracająca pamięć o Żydach na Sokólszczyźnie.
Od tamtej chwili widziała
ten film co najmniej dwadzieścia razy. A gdy do tego zaczęła czytać książki pisarzy żydowskich, to
ta kultura stała się zamiłowaniem jej życia. Budzińska zupełnie poświęciła się docieraniu do
potomków dawnych mieszkańców sztetla, czyli w języku Żydów po prostu miasteczka, jakim kiedyś była
Dąbrowa Białostocka. Z wieloma z nich przyjaźni się do dziś. Z satysfakcją odkrywa ślady chasydów w
dąbrowskiej przestrzeni. I przypomina o tamtym zapomnianym już świecie, współorganizując na przykład
już od ośmiu lat Dni Judaizmu.
- W naszej wspaniałej, wielokulturowej
małej ojczyźnie, gdzie katolicy żyją z prawosławnymi i muzułmanami, brakowało mi puzzla historii
żydowskiej. A przecież według niektórych źródeł ta niezwykła społeczność semicka stanowiła kiedyś w
Dąbrowie nawet 70 procent ludności – mówi.
Dążenie do odkrywania krok po kroku
śladów kultury mojżeszowej na Sokólszczyźnie i dzielenia się tym z innymi Budzińska potraktowała
również jako wyzwanie osobiste. Chciała udowodnić samej sobie, że da radę, że się nie podda, dotrze
do mieszkających dziś na wszystkich kontynentach wnuków i prawnuków dawnych dąbrowian. I przywróci
pamięć o Żydach, odsłoni przed innymi ludźmi ten nieco już zapomniany klimat sztetla. Mimo że nie
jest historykiem, nie zna hebrajskiego ani jidysz. Na szczęście cały czas bardzo wspierali ją mąż i
syn. Zresztą nadal czuje, że obaj trzymają kciuki za jej działania.
Dziś przestrzeń Dąbrowy nosi niejeden ślad działalności Doroty Budzińskiej. Dzięki niej w
tamtejszym parku powstała na przykład tablica przypominająca o historii Żydów, a na ścianie liceum
pojawił się mural symbolicznie upamiętniający chasydzką przeszłość miasta. Do Dąbrowy przyjeżdżają
potomkowie jej dawnych, semickich mieszkańców. Nie tylko na Dni Judaizmu, choć te są obchodzone z
każdym rokiem na coraz większą skalę. Poza tym nowy wygląd zyskuje też położony na obrzeżach miasta
chasydzki kirkut, czyli cmentarz.
POCZUŁAM SIĘ, JAKBYM ODKRYŁA
ATLANTYDĘ
Do dziś Budzińska pamięta swoje wzruszenie, gdy otworzyła
jego bramę i weszła tam po raz pierwszy.
- Kiedy zobaczyłam te nagrobki, stan
opuszczenia, zaśmiecenia, zniszczenia tego miejsca, to poczułam się tak, jak archeolog, który odkrył
ruiny Atlantydy – wspomina.
Właśnie wtedy pomyślała, że musi coś z
tym zrobić. Przywrócić kirkutowi jego dawny charakter. Dziś dzięki jej staraniom znajduje się tam
symboliczny pomnik upamiętniający wszystkie pochowane na nim osoby. Ale pozostałe, leżące w głębi
nekropolii macewy, czyli groby, nadal czekają, by przywrócić im dawną świetność. Budzińska traktuje
to jako swoje wyzwanie na najbliższe lata.
DOROTA, TY JESTEŚ MOJA
CÓRKA
Co najmniej raz w roku Budzińska bierze udział w zjazdach
ludzi podobnie jak ona zafascynowanych odkrywaniem śladów kultury żydowskiej w swoich okolicach.
Jeździ nawet do Jerozolimy. To dla niej cenne również dlatego, że takie wyjazdy to jedna z
możliwości dotarcia do potomków dawnych wyznawców Mojżesza, także tych z Dąbrowy. Budzińska poznaje
ich bowiem w każdy możliwy sposób, choć teraz zdarza się już coraz częściej, że sami się z nią
kontaktują. Niektórzy dzięki niej odwiedzili nawet Sokólszczyznę. A te relacje są tym piękniejsze,
że tak naprawdę ponadreligijne.
Bo co roku przed Bożym Narodzeniem
Budzińska otrzymuje od swoich semickich przyjaciół kartki, zresztą ona też je zawsze wysyła przed
najważniejszymi uroczystościami judaizmu. Na przykład przed świętem Purim, które przypada 6 marca.
Ale ciepłych gestów ze strony Izrealitów jest znacznie więcej.
- Pamiętam, jak Michael Nevins, starozakonny, którego korzenie sięgają właśnie Dąbrowy,
pocałował mnie kiedyś w czoło i powiedział: „Dorota, ty jesteś moja córka”. Wtedy ugięły się pode
mną kolana. Nie mogłam sobie wymarzyć wspanialszych przejawów docenienia moich działań – wzrusza
się.
A osoby działające razem z nią w Forum Dialogu, czyli w
największej i najstarszej polskiej organizacji pozarządowej zajmującej się kontaktami
polsko-żydowskimi, są dla niej jak rodzina. Budzińską zarekomendowali tam właśnie wnukowie i
prawnukowie dąbrowskich chasydów. Jak przyznaje, to dla niej ogromne wyróżnienie i nobilitacja. I
oczywiście powód do dumy.
ODKRYŁA RODZINNĄ
TAJEMNICĘ
Ale olbrzymią satysfakcję z podejmowanych działań dało
jej nie tylko to. Bo gdyby nie jej pasja i zaangażowanie, prawdopodobnie nigdy nie udałoby się jej
dotrzeć do rodzinnej tajemnicy, która przez całe dziesięciolecia stanowiła
tabu.
Budzińska pochodzi z Lipska, który, jak sama mówi, w
czasach jej dzieciństwa o wiele bardziej przypominał sztetl niż współcześnie. A jeszcze wcześniej,
bo przed wojną, lwią część jego mieszkańców, podobnie jak w Dąbrowie, stanowili właśnie
Żydzi.
- Dopiero niedawno, widząc moją fascynację tym dawnym
światem, który już przestał istnieć, ciotka opowiedziała mi, że moi dziadkowie w czasie okupacji
ukrywali w piwnicy pewną lipską rodzinę żydowską. I uratowali im życie –
zdradza.
Potem tamci ludzie niejeden raz próbowali nawiązać z nimi
kontakt, ale ze względu na strach przed represjami stalinowskimi dziadkowie Budzińskiej od razu
palili wszystkie otrzymywane od nich listy.
KONTROWERSJE
Całe lata poświęcone kulturze żydowskiej na Sokólszczyźnie owocują też tym, że Budzińska
bardziej niż inni jest wyczulona na kontrowersje, które niekiedy pojawiają się w przestrzeni
publicznej wokół wyznawców Mojżesza. Bo przecież zna osobiście wielu z nich, a i ich kultura stała
się jej bardzo bliska. I choć niejeden raz zabolała ją ludzka zajadłość, to, jak mówi, zawsze stara
się podchodzić do ataków na semitów racjonalnie. Nie wybielać. Odpowiadać merytorycznie. Zwłaszcza
że jej wiedza o tym narodzie jest naprawdę imponująca.
- A w
ustach znanych mi Żydów nigdy nie pojawiły się w mojej obecności słowa stawiające w złym świetle
Polaków – dodaje.
Kamila Białomyzy
Fot. Wydział
Promocji
2023-03-09 13:06:27
17.01. 2021 r.
2021-01-23 11:40:01